sobota, 31 maja 2014

WAŻNE!

Jako, ze juz nie mam weny, czasu, laptopa, potrzebuję kogos do pomocy.

Na czym by polegała?
Pisalabym tej osobie, jak mniej wiecej ma wygladac rozdzial, ona by go pisala, wysylalaby do mnie a ja sprawdzalabym go i dodawala na blooga. W zamian bede reklamowac tej osoby fanfiction, lub co innego i oczywiscie podpiszę jej prace.

Jesli nikogo takiego nie znajde, kończe z tym bloogiem



Przepraszam Was za ten niewypal, to nie mialo tak wygladac.

Przykro mi z tego powodu, ale nie daje rady.

Wiec kazdy, kto chcialby mi pomoc niech napisze kolejny rozdzial i wysle mi go tu w komentarzu, lub na e-maila (one.direction.h.s.12.19@wp.pl)

Dzieki za ponad 10 000 wyswietlen <3

środa, 7 maja 2014

Rozdział 14

Przepraszam za te długie przerwy między rozdziałami, brak weny doskwiera, eh...
Już miałam zrezygnować z pisania tego blooga, ale jak zobaczyłam, ile osób na FB, czy TT o nim pisze, to dostałam takiego wielkiegoo kopniaka motywacji <3
Piszę teraz ,,na siłę'' , więc nie spodziewajcie się czegoś mega, ale się starałam :))

Zaniepokoiło mnie to 10 kom. pod porzednim posteem. Jest aż tak źle ?


_________________________________________________________

Ubrałam swoją ulubioną sukienkę w rekordowym tempie, w międzyczasie przeglądając się w lustrze.
Tak bardzo nie miałam ochoty nigdzie z nim iść, a nawet na niego patrzeć.
Jego wzrok mnie zabijał, a sama obecność przytłaczała. W dodatku fakt, że ma z nami pojechać do LA psuł mój nastrój jeszcze bardziej.
Miałam ochotę walnąć się na łóżko, z paczką waniliowych lodów i pozostać w takiej pozycji do końca życia. Najbardziej przeraża mnie to, że ja jeszcze bardziej w to wszystko brnę.
Przecież mogłam powiedzieć Tessie i cioci jaka jest sytuacja, ale w tedy to nie miałabym życia.
Siedziałabym zamknięta na klucz, jak roszpunka w wieży.
Ale nie wszystko jest takie jak w bajce.
Nie przyjechałby do mnie rycerz na białym koniu, w ogóle nikt nie zainteresowałby się moją osobą.
Jestem tylko nic nie wyróżniającą się, szarą myszką pośród tłumu.

Zapięłam jeszcze mój srebrny naszyjnik, po czym cichutko, na palcach wyszłam z pokoju. Nałożyłam czerwone szpilki, a w tym samym momencie przy moim boku pojarwił się Harry, sprawdzając zegarek.
- No, 10 minut i 55 sekund. Dobra jesteś - puścił mi oczko, a ja prychnęłam
- Możemy już iść ? Chce mieć to za sobą - warknęłam
On tylko pokręcił głową i puścił mnie pierwszą.

                                                                  ***
- Nie ! Kurwa ! Ja tam nie idę ! - powiedziałam, spoglądając na snobistyczną restaurację.
- Okey, to Cię stąd wyniosę - powiedział, wychodząć z auta a ja mimowolnie, pędem również z niego wyszłam.
-Wiedziałem, że to zadziała - zaśmiał się

Weszliśmy do drogiej restauracji, otwierając wielkie, szklane drzwi.
Byłam strasznie zdziwiona i zaskoczona, że taka osoba jak on, chodzi w takie miejsca.

-Po co mnie tu przyprowadziłeś? - spytałam, zerkając na niego kątem oka.
- Muszę Ci coś powiedzieć - Nim się obejrzałam byliśmy już przy dwuosobowym stoliku.
Odsunął mi krzesło, a ja kiwnęłam głową w geście podziękowania i wygodnie na nim usiadłam.
- Co chcesz? - spytał.
Zmarszczyłam nos i rozejrzałam się wokoło.
- Spaghetti - odparłam.
Gestem ręki przywołał szczupłą, zgrabną kelnerkę, która z uśmiechem na ustach szła do naszego stolika.
- Co podać? - spytała, nie spuszczając wzroku z Harrego.
                                                                     Suka.
- Dwa razy spaghetti - oznajmił , a ta zapisała w swoim małym notesiku i odeszła.
Zagotowało się we mnie, gdy przyłapałam go na gapieniu się na jej tyłek.
Nie odrywał od niej wzroku, więc kopnęłam go mocno w piszczel, na co syknął i spojrzał w moją stronę.
Nie był to jednak jakiś zły wzrok, tylko kpiący.
-Zazdrosna? - spytał, choć to bardziej było jak stwierdzenie, z tym swoim charakterystycznym uśmiechem na ustach.
- Spierdalaj - warknęłam

                                                          ***
- To co chciałeś mi powiedzieć? - zapytałam nabierając kluski na widelec.
 Przełknął jedzenie, po czym odchrząknął.
- Nie ja zabiłem twoich rodziców - oznajmił.
Wytrzeszczyłam oczy, patrząc na niego z niedowierzaniem.
- J-jak to ? -
- Zrobił to mój brat. - przy wypowiedzeniu tego słowa zbladł.
- Gdzie on kurwa teraz jest ?! - warknęłam
- Nie ma go. Zabiłem go od razu po tym, jak to zrobił. A wiesz czemu? Kurwa dlatego, że Ty byłaś dla mnie najważniejsza i chciałem Cię chronić, ale jak widać mi się to nie udało.
Po tych słowach zaniemówiłam.
Zabił własnego brata, by zemścić się  za moich rodziców?!
- Chodźmy stąd - powiedział, po czym położył pieniądze na stole.

_________________________________
Krótki, i nie taki, jak planowałam ;>
Rozdział miał pojawić się wcześniej, ale net nawalił ;_____;


Mogę liczyć na 30 kom.? :)


.
.
.
Jasne, że nie ...